piątek, 30 kwietnia 2010

Buka. Ostra jak brzytwa...


Jak to w życiu bywa. Wziełam pod swoje skrzydła dzikusa, z tego samego miejsca, z którego mam swoje małe, mizi/mizi. Decyzja zapadła. Miała do nas przyjechać szylkretka Buka, do towarzystwa dla Cukierka.

Buka przyjechała do nas z Milanówka, nie potrafię powiedzieć dlaczego akurat ona, a nie np. Bura p. Ciekawska (która bardziej rokuje) czy kompletnie dziki biało/bury Kropek. Bukę znamy od ponad roku, kiedy Milanówkiem zainteresowała się najpierw Ania (iskra666) a potem Rafał i Beata. Buka zawsze nas przerażała, za duże wyzwanie? czy może wyraz pyszczka prawdziwego oprycha. Koleżanka Killera...? jednak mimo towarzystwa dzikusów, pozwalała się głaskać, z niechęcią, ale jednak. Nie pacała, nie gryzła. To ją wyróżniało. Bukę próbowała oswajać najpierw MalgosiaD (która zmieniła jej imię z Korby, na Bukę) a potem Tajemniczy Wujek Z. - który się nią zainteresował. I Buka okazała się nie być jednak takim dzikusem, co prawda Buka zawsze była wciśnięta gdzieś pod grzejnik, czy wręcz za piecem, razem z dzikusami, sycząca, sprawiająca wrażenie dziczka, mimo to, głaskanie zaczeło jej sprawiać przyjemność. Zdecydowaliśmy się dać jej DT, chociaż z lekką obawą, czy się oswoi...? i przyjechała... Buka na początku zrobiła wejście smoka i zwiała do kąta. Mój widok nie zrobił na niej żadnego wrażenia. Stała i oglądała się dookoła, jakby nie mogła uwierzyć dlaczego tutaj tak kolorowo. Przy mnie zwiedziła sobie pokój i nawet zerkała ciekawsko co robię. Następne dni przynosiły jako/taką poprawę. Bukę można było pogłaskać kiedy siedziała pod stołem, chociaż pierwsze dni przesiedziała za fotelem. Buka buszowała też i po kuchni, gdzie próbowała wejść do półeczki, w której głaskałam Kaya łopatką, ale stojące tam słoiki nie pozwoliły jej wejść do środka, więc uciekła za zasłonę na parapecie, i tam udawała że jej nie ma. Wydawała się bardziej zdenerwowana, bo okropnie syczała. Mimo iż nie było w niej większej agresji, nie zdecydowałam się na pogłaskanie jej ręką (Kayowi, też kiedyś zaufałam, skończyło się to na podrapanych i pogryzionych dłoniach) została więc głaskana łopatka i trochę się wtedy uspokoila. Wczorajszą noc spędziła jednak na szafie (a nie za) ma u nas dużego plusa - jeśli kot jest na widoku, to widać że obserwuje, jest ciekawy co się wokół niego dzieje (Kay przesiedział dwa miesiące za łóżkiem, widocznie nie miał wtedy ochoty na bliski kontakt) Buka, jest kotką zagadką, nie wiemy czy była oswojona, czy może urodziła się dzika, napewno jest płochliwa i z charakterem. Jest młodą (?) wysterylizowaną i zaszczepiona koteczką. Brakuje jej kilku zębów. 

Teraz właśnie buszuje po pokojach, widziałam że mnie obserwuje, nawet chciała podejść, bo kręciła się w pobliżu (wreszcie, można ją było obejrzeć w całej okazałości) nawet obwąchała moją torbę. I nie z brzuchem na ziemi, tylko tak, jak moje koty. Czyli normalnie. Myślę że dobrze rokuje. Napewno będzie potrzebowała trochę czasu. 

Dla Buki będziemy kiedyś szukać domku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz